Una manada de gatos
Stado Szafiru => Ponury ogród => Wątek zaczęty przez: Tanisha w Luty 02, 2013, 20:06:47
-
te lochy od lat na mnie czekały
-
wbiegły wilki i wsadziły mnie do klatki pobiegły gdzieś dalej, ja agresywnie udeżałam o kraty, piepotrzebnie
-
przeteleportowałam się
-
Wbiegły lwy. Wsadziły mnie i Lily do klatki odpornej na magię. Pobiegły dalej. Zaczęłam płakać.
-
Wbiegłam znowu prubując rozerwać kraty
-
Kraty nie puszczały. Położyłam się.
-
Weszłam niosąc Donię. Spojrzałam pytająco na Tanishę
-
Prubowałam otwożyć zamek bezskutecznie
-
Ukryłam głowę w łapach.
-
Przyjrzałam się zamkowi. Zrezygnowana opuściłam głowę
-
Przecisnełam łape przez kratę.
-Seraphia, córeczko, złap mnie za łapę-poprosiłam cała w łzach
-
Podniosłam głowę.
- To nic nie da...
-
Donia zsunęła mi się z pleców. Rozejrzałam się czy ktoś nadchodzi
-
-prosze-spłyneła mi ostatnia łza
-
- Dobrze...
Złapałam mamę za łapę.
-
Seraphia i ja zaczełyśmy świecić, źrenice zrobiły się białe, w pewnej chwili kraty zamieniły się w pył a ja sama zemdlałam
-
Wyszłam z ''klatki'', za mną wyszła Lily.
- Mamo! - krzyknęłam potrząsając mamą.
-
Drgnęłam. Podeszłam.
-
Przyleciała lezli(pielęgniarka ptak)spostrzegała pytająco, wysłała myśl do Seraphi*moge ją zabrać?*
-
Pokiwałam głową. Powoli podeszłam do wyjścia. Nagle wbiegło stado lwów. Jeden wziął mnie w pysk. Próbowałam się wyrwać. Uścisk był bardzo silny. Zemdlałam.
-
Lezli dzubneła go a on sam się przewrucił powoli zdychając
-
Podniosła mnie i wyleciała żeby za chwile zabrać moją córkę
-
Wybiegłam trzymając Donię
-
Wleciała lezli i zabrała Seraphię(będziesz w lecznicy)
-
Lily rozłożyła skrzydła i wyleciała.